Wielkim testem w budowanie naszej wspólnej relacji było odrobaczanie:)
Nastał odpowiedni czas aby oprócz psychiki, również leczyć ciało. Całe stado, ze względów zdrowotnych jak i obowiązkowych, musiało przejść "deworming".
Oczywiście, pozostali byli doskonale obeznani z tym co nastąpi i niestety nie zapomnieli mieć swojego zdania na ten temat. Podstępnie wybrałam czas przed ciepłą kolacją. Taka maluteńka zmyłka. Obecnie wszystkie konie spędzają 24 godziny na dworze, korzystając z obfitości trawy oraz ciepłej aury, więc trzeba je odławiać na kantar.
Kacpersky na widok TYCH wiaderek (z paszą), niesionych przez człowieka (szyk zdania nieprzypadkowy:) "ludź" wtedy zdecydowanie jest na drugim planie), ochoczo zagalopował w moim kierunku wydając z siebie rżące pomruki. Jednak w bardzo szybkim czasie zorientował się, że DZIŚ jest inaczej niż zawsze, bo mam dodatkowo w dłoni jego ogromny kantar. Nastąpiło "Sliding Stop" zakończone pięknym "Roll Back" ^^ (terminologia reining'owa)
Nastał odpowiedni czas aby oprócz psychiki, również leczyć ciało. Całe stado, ze względów zdrowotnych jak i obowiązkowych, musiało przejść "deworming".
Oczywiście, pozostali byli doskonale obeznani z tym co nastąpi i niestety nie zapomnieli mieć swojego zdania na ten temat. Podstępnie wybrałam czas przed ciepłą kolacją. Taka maluteńka zmyłka. Obecnie wszystkie konie spędzają 24 godziny na dworze, korzystając z obfitości trawy oraz ciepłej aury, więc trzeba je odławiać na kantar.
Kacpersky na widok TYCH wiaderek (z paszą), niesionych przez człowieka (szyk zdania nieprzypadkowy:) "ludź" wtedy zdecydowanie jest na drugim planie), ochoczo zagalopował w moim kierunku wydając z siebie rżące pomruki. Jednak w bardzo szybkim czasie zorientował się, że DZIŚ jest inaczej niż zawsze, bo mam dodatkowo w dłoni jego ogromny kantar. Nastąpiło "Sliding Stop" zakończone pięknym "Roll Back" ^^ (terminologia reining'owa)
więc sama musiałam pójść po konia
i sobie go złapać. Bardzo niechętnie, ale dał się uchwycić. Kilka sekund później było już po zabiegu. Odszedł wielce nieszczęśliwy przeżuwając lepką pastę antyrobaczkową.
W tym samym czasie Asti (karypel prześladowca) pilnował Magii, aby ta mu się przypadkiem nie zawieruszyła także nie wiedział co go czeka. Przyleciał jak tylko usłyszał mój głos. Dużo szybciej niż Kacper, dostrzegł trzpień turbostrzykawy wystający z mojej kieszeni. Szerokim łukiem ominął przeszkodę, czyli mnie, zatrzymał się i łaskawie dał do siebie podejść. Podczas podawania pasty jako najprawdziwszy kucyk-panikarz zademonstrował całkiem poprawną i stabilną lewadę:) a na koniec, aby cyrk nabrał rozmachu, capriolę. Bitwa o odrobaczanie kucysia ostatecznie zakończyła się sukcesem, ale walka toczyła się trochę dłużej niż w przypadku Kacpra, i miała bardziej charakter oblężniczy - bez pomocy mojego chłopaka nie dałabym rady jednocześnie trzymać kuca i podawać skutecznie pastę tak, aby jej nie wypluł.
Byłam lekko zaniepokojona, bo wybrykom siwego panikarza bacznie przyglądała się Magia. Nie wiedziałam jak odbierze ten pokaz. Kiedy zawołałam ją, spuściłam wzrok na ziemię i wychyliłam w jej kierunku ramię, (bardzo istotna, w pracy naturalnej, postawa informująca konia o spoczynku i braku agresji - do tematu powrócę przy omawianiu strategii Join-up) ruszyła do mnie. No tak - przecież mamy etap pochłaniania wszystkiego co człowiek ma na dłoni włącznie z dłonią! Odrobaczanie było czystą przyjemnością - klacz prawie połknęła strzykawę z pastą przez swoją łapczywość. Była trochę zaskoczona zabiegiem, ale grzecznie i spokojnie go zniosła. Podejrzewam, że następnym razem nie będzie już tak łatwo - konie bardzo szybko się uczą i mają mocarną pamięć.
i sobie go złapać. Bardzo niechętnie, ale dał się uchwycić. Kilka sekund później było już po zabiegu. Odszedł wielce nieszczęśliwy przeżuwając lepką pastę antyrobaczkową.
W tym samym czasie Asti (karypel prześladowca) pilnował Magii, aby ta mu się przypadkiem nie zawieruszyła także nie wiedział co go czeka. Przyleciał jak tylko usłyszał mój głos. Dużo szybciej niż Kacper, dostrzegł trzpień turbostrzykawy wystający z mojej kieszeni. Szerokim łukiem ominął przeszkodę, czyli mnie, zatrzymał się i łaskawie dał do siebie podejść. Podczas podawania pasty jako najprawdziwszy kucyk-panikarz zademonstrował całkiem poprawną i stabilną lewadę:) a na koniec, aby cyrk nabrał rozmachu, capriolę. Bitwa o odrobaczanie kucysia ostatecznie zakończyła się sukcesem, ale walka toczyła się trochę dłużej niż w przypadku Kacpra, i miała bardziej charakter oblężniczy - bez pomocy mojego chłopaka nie dałabym rady jednocześnie trzymać kuca i podawać skutecznie pastę tak, aby jej nie wypluł.
Byłam lekko zaniepokojona, bo wybrykom siwego panikarza bacznie przyglądała się Magia. Nie wiedziałam jak odbierze ten pokaz. Kiedy zawołałam ją, spuściłam wzrok na ziemię i wychyliłam w jej kierunku ramię, (bardzo istotna, w pracy naturalnej, postawa informująca konia o spoczynku i braku agresji - do tematu powrócę przy omawianiu strategii Join-up) ruszyła do mnie. No tak - przecież mamy etap pochłaniania wszystkiego co człowiek ma na dłoni włącznie z dłonią! Odrobaczanie było czystą przyjemnością - klacz prawie połknęła strzykawę z pastą przez swoją łapczywość. Była trochę zaskoczona zabiegiem, ale grzecznie i spokojnie go zniosła. Podejrzewam, że następnym razem nie będzie już tak łatwo - konie bardzo szybko się uczą i mają mocarną pamięć.
Należy pamiętać, że historia zwierzęcia zawsze pozostawia piętno na jego
psychice. Można wyciszyć pewne reakcje, ale w sytuacji podbramkowej, wszystkie mogą powrócić. Dlatego praca z końmi jest trudna i ciąży na niej
ogromna odpowiedzialność. Konia kształtuje człowiek - nie tylko po siodłem -
również dotyczy to psychiki i pracy z ziemi. Każdy nasz najmniejszy błąd we współpracy z koniem (a szczególnie ten w pracy od podstaw) pozostawia piętno. Ten sam błąd, a często popełniany, sprawia, że ślad jest
bardziej wyraźny i ciężej jest go zatuszować. Ludzie potrafią skrzywdzić nie tylko fizycznie. Często nie słyszą i nie chcą zrozumieć. Wychodzę z założenia, że nie ma złych koni - są tylko te niewychowane lub skrzywdzone przez człowieka. Każdy problem da się rozwiązać, tylko potrzeba dużo czasu, konsekwencji, wewnętrznego spokoju oraz wiedzy jak sobie z nim poradzić. Nie ma sprawdzonego schematu działania - panaceum. Wystarczy uważnie słuchać i słyszeć co do nas "mówią".
To MY zacznijmy się wstydzić, że nasz koń jest niegrzeczny, a nie go obwiniać, bo to po naszej stronie leży odpowiedzialność za jego zachowanie!
To MY zacznijmy się wstydzić, że nasz koń jest niegrzeczny, a nie go obwiniać, bo to po naszej stronie leży odpowiedzialność za jego zachowanie!